Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 15 września 2014

"...kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu..."



Dawno tu nie zaglądałam.
Lato minęło na ciężkiej pracy przeplatanej dalekimi wycieczkami rowerowymi
(rekord w jednej trasie 55 km, ma się tę kondycję, a co ;)
Niestety Lazurowe w tym roku to tylko wspomnienie i marzenie. I to dalekosiężne, ponieważ co innego zaprząta teraz moją głowę.

Zbieram usilnie środki na częściowy wkład w zakup "mojego miejsca na ziemi" ( nie wiem jak długo to będzie trwało, ale się nie poddam). Grzebię we wszelkich stronach budowlanych, blogach o przeprowadzkach, remontach, oglądam "Ucieczkę na wieś" - mój ukochany program na DOMOPLUS i marzę, marzę, marzę....



Mój mąż ma oczywiście lekko inny obraz przyszłości, ja widzę nas pod lasem, na skraju wioski, z ogrodem bogatym w warzywnik i drzewa owocowe, zbieram zioła na pobliskiej łące, wypasam własną krowę i oporządzam kury, które znoszą pyszne jaja. Zimą mozolę się z odśnieżaniem, jesienią taplam się w błotku, ale latem, wiosną i wczesną jesienią siadam o świcie na tarasie racząc się parująca kawą i dziękuję Bogu za każdy dzień istnienia. Biegam na grzyby, które sznurami suszą się na pierogi, smażę śliwki na zimowe powidła, wyrywam wciąż odrastające chwasty i rąbię drwa do kominka. Piekę pachnący chleb.

Ech... marzyć można, a nawet trzeba. Nie chcę telewizji, super cuchów, samochodów, nie potrzebuję ogromnej posiadłości, nie interesują mnie wojny, polityka i która gwiazda wstawiła sobie silikon tu i ówdzie, chciałabym po prostu wreszcie żyć !

P.S. właśnie słyszę wspaniałą udarową wiertarkę nad głową, w ciągu miesiąca chyba trzeci remoncik w naszej klatce schodowej, wyśmienicie mieszkać w betonowej klatce, od razu raźniej niż pod jakimś lasem, człowiek nie jest nigdy samotny, no nie? Rano miałam pobudkę, pan z ulotkami reklamowymi jak zwykle zadzwonił na nasz domofon, co będę się długo wylegiwać w urlopie, przecież inni pracują i ja to muszę szanować. Listonosz wie, że pracuję w domu ( nie ma grafiku z moim urlopem), więc też dzwoni, bo lubi, jak Urwis ujada na każdy dźwięk domofonu. Skoro już zostałam tak miło zbudzona, stwierdziłam, że zrobię pranie, ale cóż to za niespodzianka, sąsiadka ze środkowej klatki jak co dzień o ósmej rano miała już obstawione trzy sznurki swoimi kołdrami, pościelą i ręcznikami, taki z niej czyścioszek. I jak tu nie kochać mieszkania w bloku?